To już 7 edycja Festiwalu Restaurant Week, której ambasadoruję i nie dość, że coraz trudniej mnie zadowolić, bo z roku na rok jestem coraz bardziej wybredny, to jeszcze coraz ciężej mnie zaskoczyć. Jednak przez te 3,5 roku nauczyłem się jednego — doceniać coraz prostsze i bardziej rodzime smaki. Idąc do Woławiny na degustację miałem całkiem spore oczekiwania. Głównie z tego względu, że co roku polowałem na wolne miejsca podczas trwania festiwalu, a także w związku z tym, że po odwiedzeniu restauracji Jacka Kempy kilkukrotnie spodziewałem się czegoś naprawdę wyjątkowego. I wiecie, co mnie najbardziej zaskoczyło? To, że restauracja z wołem w nazwie potrafi również dobrze gotować bez mięsa!
Na początek o Festiwalu słów kilka
Restaurant Week to wspaniała okazja do celebrowania chwil i wspólnego odkrywania nowych, pysznych miejsc. Jesień szczególnie zachęca do spędzania chwil w ciepłych wnętrzach restauracji i delektowaniu się najlepszymi smakami. Podczas kolejnej edycji Festiwalu pod hasłem Destynacja Restauracja! szefowie kuchni dają popis swoich kulinarnych możliwości w najsmaczniejszych miejscach w Polsce. Wystarczy wejść na stronę www.restaurantweek.pl, wybrać miasto i cieszyć się 3-daniowym menu w świetnej cenie 49 zł od osoby. Śpieszcie się rezerwować stoliki, bo bardzo szybko znikają, a Festiwal już tuż tuż (17 – 31 października 2018)!
Przystawka
Przystawkę nie bez powodu wybrałem jako zdjęcie główne tej wizyty; była ona najlepszym elementem degustacji! Delikatna terrina z grzybów o maślanej konsystencji, którą szef kuchni przybrał w leśne runo, smakowała wybornie. Konfitowane jabłka z żubrówką, szczaw zajęczy, czy chrzan niedźwiedzi dopieszczały aromat kapeluszników. Jedyne, czego można żałować, to fakt, że terriny dostajemy tylko plasterek. ;)
Terrina z grzybów leśnych / pistacje / konfitowane jabłka z żubrówką/ chrzan niedźwiedzi z brusznicą / szczawik zajęczy/ tiul z ciabatty.
Danie główne mięsne
Kurczak na danie główne w restauracji specjalizującej się w stekach... czy to nie brzmi jak faux pas? Być może, ale z pewnością pyszne! Zdecydowanie to był jeden z lepszych kurczaków, jakie jadłem. Delikatny, nieprzesuszony i ze skórką upieczoną w punkt. Danie podane było z doskonałymi kluseczkami z wędzonym twarogiem, domowymi kiszonkami i sosem z wędzonej papryki. Ten kurczak dobrze się na talerzu urządził!
Filet z kurczaka zagrodowego marynowany w jogurtowym zabajone / oliwkowa tapenada z solą lawendową / cepelin z wędzonym twarogiem / kiszone warzywa / kremowy sos z wędzonej papryki, różanego pieprzu i szalotki.
Danie główne wegetariańskie
Na danie główne wegetariańskie szef kuchni postawił na kasztany z niepalonej kaszy gryczanej z kremowym serkiem. Mnie przypominały one polską odpowiedź na sycylijskie arancini. Kulki z kaszy zostały podane na purée z ziemniaków i antonówek oraz ze smażonymi karczochami. To było naprawdę przyjemnie skomponowane danie, a pomysł na arancini z białej kaszy gryczanej z pewnością wykorzystam w swojej kuchni.
Kasztany z białej kaszy gryczanej i buraka / piasek z pumpernikla / puree z dyni i antonówki / smażony karczoch.
Deser
I moja ulubiona część każdej wizyty w restauracji — deser. Maślany sernik podany z powidłami śliwkowymi był zdecydowanie kropką nad „i". Kremowy z wyczuwalnym smakiem masła i nie za słodki; taki w sam raz. Podczas degustacji został on podany z owocami zamiast gruszki gotowanej w Porto, ale wcale chyba na tym nie stracił ani na smaku, ani na urodzie. Moim zdaniem wyglądał pięknie.
Sernik maślany / śliwkowe powidła.
Podsumowanie
Może podczas wizyty w Woławinie żadne danie mnie nie zadziwiło, ale czy zawsze musi być ten element zaskoczenia? Dobrze jest czasem zjeść prosto i smacznie. Jacek Kempa zaserwował stosunkowo nieskomplikowane dania, które zostały dobrze skomponowane i pięknie podane. Wszystko jest poprawnie przygotowanie i przyjemne. W daniach znajdziemy modne obecnie elementy, jak na przykład fermentacje i poczujemy w nich smak jesieni. Jedynie co mnie trochę boli, to fakt, że za mało było tutaj Woławiny. Menu zostało zdecydowanie przygotowane na potrzeby Festiwalu Restaurant Week, ale z drugiej strony możliwość pokazania się z innej strony bywa również fajna i może być dobrym powodem, aby wybrać się na Ołtaszyn, bo w Woławinie na co dzień naprawdę dobrze dają karmią!